Czy
można zdradzić kogoś nie będąc z nim w związku?
Oczywiście,
że tak. Można zdradzić kumpla, brata, koleżankę.
Można
zawieść ich zaufanie tak, że będzie to równoznaczne ze zdradą.
Kiedy
opadły emocje (i nie tylko emocje) Zakazany próbował z właściwą sobie
nonszalancją doprowadzić się do porządku, ale nie szło mu to tak sprawnie jakby
chciał. Obserwowałam go z ponurym półuśmiechem i złośliwą satysfakcją.
Nie
planowałam „odegrania się” w ten sposób na mężczyźnie, z którym spędziłam
ostatnich 14 lat. A jednak zrobiłam to. Gdyby wiedział…
-
Jeśli zrobiłeś mi dziecko nie usunę ciąży – oświadczyłam poważnym tonem.
Zakazany
znieruchomiał, łypnął na mnie spode łba i rzucił krótko:
-
Przestań – po czym powrócił do porządkowania swojej garderoby.
-
Co przestań? – zapytałam zaczepnie.
-
Przestań udawać wredną sukę – odparł nie zaszczyciwszy mnie spojrzeniem.
-
Może jestem wredną suką – powiedziałam.
-
Wątpię – odpowiedział, wyprostował się i wciąż na mnie nie patrząc mruknął:
Dobranoc, a potem skierował się ku drzwiom.
I
wyszedłby, gdyby nie moje:
-
Wścieknie się, kiedy mu powiem.
Zatrzymał
się, odwrócił i wreszcie na mnie popatrzył.
-
Obije ci ryj – dodałam z niezachwianą pewnością.
Westchnął.
-
Pewnie tak – zgodził się prawie obojętnym tonem jak człowiek całkowicie
pogodzony z przykrym faktem, po czym zapytał: Mogę tutaj zapalić?
-
Pal – wzruszyłam ramionami, bo w tamtej chwili było mi to zupełnie obojętne.
Stanął
przy zlewie, zapalił i skoncentrował całą swoją uwagę na papierosie. Wypalił go
w rekordowym tempie, zgasił i spojrzał na mnie zmęczonym, wyczekującym
wzrokiem.
-
Chcesz zostać na noc? – spytałam.
Parsknął
śmiechem.
-
Nie – odpowiedział kręcąc głową jakby nie wierzył w to, co właśnie usłyszał.
-
Myślę, że chcesz – powiedziałam bezczelnie.
-
Rany boskie – znów pokręcił głową, potarł twarz dłonią i spojrzał na mnie na
wpół rozbawiony, na wpół zakłopotany. – Jeszcze ci mało?
-
Było tak jakoś… - zaczęłam, a on uniósł brew. – Krótko?
Tym
razem roześmiał się na głos.
-
Sorry – powiedział i zaśmiał się raz jeszcze, prawie histerycznie. – On mi nie
da w ryj. On mnie zabije.
-
A więc równie dobrze możesz zostać na noc – stwierdziłam.
-
Racja – przytaknął. – Bo i tak mnie zabije.
-
No właśnie – uśmiechnęłam się.
-
Chcesz, żeby mnie zabił? – spytał.
-
Jeszcze nie wiem – powiedziałam. – To co, zostajesz?
-
Nie. Nie wiem. To znaczy… - zawahał się i w końcu wyrzucił z siebie jednym
tchem: On mi tego nie daruje. Jeśli mu powiesz w życiu się do mnie nie odezwie.
-
To taka wielka strata? – zakpiłam.
-
To mój brat – warknął.
-
Wiem – skinęłam głową. – Pamiętam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz